Dorka rzuca posta, koślawego ale przynajmniej coś jest~
Gdzie het, het daleko w nieprzejednanej leśnej głuszy, wśród sosen, świerków, dębów i innych drzewopodobnych tworów stał skromny, drewniany domek. Skromność ta była tylko powierzchowna, gdyż wnętrze chatki opływało we wszelki wygody. Nie zabrakło tam trzech sypialni o wygodnych łóżkach, dość dużych by pomieścić dwie osoby, świetnie wyposażonej kuchni, spiżarki pełnej wszelakich konfitur i przetworów oraz salonu zaopatrzonego w kanapę, kilka foteli, kominek i (o dziwo) wielki telewizor plazmowy.
To właśnie w tym miejscu miała odbyć się randka Andory z Gruzją i Nauru. Louise miała mieszane uczucia. Nie znała dobrze żadnej z nich, a jakby tego było mało nigdy nie była zbytnio zainteresowana własną płcią. Z jednej strony Dor uważała tę "randkę w ciemno" za ciekawą przygodę, z drugiej wyczuwała nadchodzącą katastrofę.
Andora weszła do domku i zrobiła szybki rekonesans terenu. W przelocie między pokojami rzuciła torbę ze swoimi rzeczami na łóżko w jednej z sypialni. Louise zaparzyła sobie zielonej herbaty i usiadła z nią w głębokim fotelu, jednocześnie przewieszając nogi przez jego oparcie. Westchnęła głęboko. Przeczucie podpowiadało jej, by jak najszybciej uciekała z tego miejsca przyszłej zagłady, lecz zignorowała tę przestrogę. Pijąc gorący napar oczekiwała na pojawienie się jej towarzyszek.