Posilał się niespiesznie, pijąc za to z kolei w tempie dość niepokojącym. Pewnie wina nerwów które nadal były w stanie niestabilnym, nawet jeśli nie było tego po nim widać. Cholerny Dania... Lepiej dla niego jeśli nie rozniesie mu domu w drobny mak...
- Jeśli tak dalej pójdzie, zostaniesz przez to ptaszysko zoofilem... - nie żeby bawiło go drażnienie się z Isiem~ - Jeszcze raz to samo. - rzucił jeszcze w stronę przechodzacej obok kelnerki, która uprzejmie skinęła mu głową, zabierając osuszoną z zawartości szklankę. -
- Statek kosmiczny okazał się powodem wybuchu kolejnego z twoich wulkanów? Polscy imigranci stają się ofiarami zamaskowanego, islandzkiego rasisty-psychopaty? ... Karaluchy rozlazły ci się po mieszkaniu? - zarzucił propozycjami z miną w której nie widać było najmniejszego cienia przejęcia.